czwartek, 24 października 2013

"Zaklęty Czardasz" w Katowicach

Podczas naszej ostatniej wizyty w Katowicach odwiedziliśmy restaurację " Zaklęty Czardasz", która znajduje się w centrum miasta. Wybór nie był przypadkowy - po pierwsze chcieliśmy zjeść specjały kuchni węgierskiej oraz chcieliśmy przekonać się czy rzeczywiście owa restauracja serwuje prawdziwą kuchnię węgierską.
Sam wystrój lokalu pozytywnie nas zaskoczył.Przytulne, klimatyczne sale tworzą niezwyklą atmosferę tego miejsca.Jedną z rzeczy jaką spotkaliśmy po raz pierwszy w restauracji, to sale przez,które przechodzi się do następnej, kolejnej sali.. My zajęliśmy miejsce w ostatniej , z której można było zejść do fanastycznej winiarni.
Super sprawa, czuliśmy się wyluzowani,a jednocześnie bardzo dobrze obsłużeni. Kelner - Pan Krzysztof -rewelacyjny człowiek , z lekkością opowiadał nam o zamówionych przez nas daniach, potrafił opowiadać świetne anegdoty, a jednocześnie nie przytłaczał nas swoją obecnością. Z tego miejsca chcielibyśmy bardzo serdecznie go pozdrowić:-). Zresztą wychodząc, obiecaliśmy mu,że na pewno nasza rezencja i pozytywna opinia o restauracji pojawi się na blogu.
Co do jedzenia - tak, to była węgierska kuchnia. W porównaniu z innymi " pseudo kuchniami węgierskimi", jedzenie w "Czardaszu" było pyszne. Zarówno przystawki, zupy i główne danie to kwintesencja smaku, aromatu i wyglądu, który przenosi nas do kraju, w którym to czerwona papryka gra pierwsze skrzypce.
Przystawka na jaką się zdecydowaliśmy to deska pikantnych specjałów węgierskich z domowymi konfiturami. Przepyszne rodzaje salami, w połaczeniu z cudowną konfiturą ( z mirabelek, o ile dobrze pamiętam) idealnie łechtały nasze podniebienia.
.
Zupa jakie zagościła na naszym stole to:gulaszowa z kociołka. Co mogę powiedzieć? cóż, na prawdę była znakomita. Duże kawałki soczystego mięsa, papryka przyprawiały o zawrót głowy. Bardzo dobrze doprawione, pikanty smak był wyczuwalny, ale nie był natarczywy i nie zdominował całego dania. Póżniej była smażona gęsia wątroba - foipe gras z duszonymi śliwkami w Tokaju z zapiekanką ziemniaczaną. To również był majsterszyk! Foie gras - wiadomo, samo w sobie pyszne, a do tego pomysł ze śliwkami duszonymi w nie dość docenianym "Tokaju" to strzał w 10:-). Kolej na pikantną polędwiczkę wieprzową z leczo podawaną z zapiekanką z ziemniaków. To potrawa,w której składniki dobrze współgrały ze sobą i idealnie się uzupełniały. Zarówno wachlarzem smaku oraz ciesząc oko kolorami.
Z napoi alkoholowych mojemu mężowi przypadłą do gusta " palinka" - tradycyjna,owocowa, węgierska wódka.Jej smak jest zależny od ilości zużytych owoców ( gruszek, jabłek, ślwiek, morel i jeszcze innych ). Dość mocna - alkohol waha się w granicach 40%-70%!. Dla amatorów mocnych trunków:-). Cudowny obiad zakończyliśmy równie bardzo dobrym deserem - sernikem imbirowo - gruszkowym. Ja jestem zwolenniczką serników i muszę przyznać ,że ten mnie nie zawiódł. Połączenie smakowe bardzo ciekawe, pasujące do siebie.
Podsumowując naszą wizytę w " Zaklętym Czardaszu" śmiem stwierdzić, że czuliśmy się tam rzeczywiście "zaklęci" swoistego rodzaju tańcem smaku, aromatu i wyglądu.
Polecam!

Tutaj link do stony "Zaklęty Czardasz" w Katowicach

Zdjęcia dzięki uprzejmości restauracji:-)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz